Imię Fujimoto
Nazwisko Hajistoshi
Wiek 17
Profesja główna Trener
Profesja poboczna Łucznik
Historia Yhy. Więc, nazywam się Fujimoto Hajistoshi. Nikt mi nie wierzy ale w moich żyłach płynie krew człowieka i kota. Tylko jedna dziewczyna i jeden chłopak mi uwierzyli. A to dlatego że kiedyś przez przypadek z głowy spadł mi kaptur pod którym kryłam swoje uszy. Na początek się bali ale potem im ulżyło. Nie lubię się uśmiechać szczerząc zęby bo wtedy widać mi kocie kły. Uwielbiam strzelać z łuku. Z ojcem poluję na dzikie gęsi. Mój dziadek jest alchemikiem, dzięki czemu nauczył mnie jak tworzyć trucizny i inne mikstury. Polubiłam moją kocią postać tak że kiedyś mój dziadek dał mi pewną miksturę dzięki której nauczyłam się porozumiewać z poke - kotami. Miałam wtedy 15 lat, ach, te wspomnienia. Ale zaraz, zaraz. Eliksir nie działał od razu. Musiałam poczekać, ale ważne już działa. Mam kota o imieniu Lucy. Żal mi będzie ją zostawiać, no ale trudno. I nie wiem czy uwierzycie ale kiedyś widziałam najprawdziwszego motyla! To nie był pokemon! (Tan na obrazku) Wyglądał jakby był z innego świata i uwieczniłam go na rysunku. Uhm. Przeciągam a nie mówię nic konkretnego... Dobra, urodziłam się w mieście Selvia Town. Mój tato jest mechanikiem, a mama kosmetyczką, raz umalowała mnie nnna imprezę i wyglądałam po prostu cudnie! Ej, tak właściwie to mam 17 lat. Za miesiąc będę miała 18. A za rok 19 <podnieta> Mój ulubiony pokemon tro Ampharos. Bardzo lubię też Delcatty i Pikachu. Moja ulubiona eeveelucja to Espeon. Najbardziej przypomina mi kota. Ciau!
Prośby O poznanie jakiegoś chłopaka i wątek miłosny znim : >
No fajna Historia Przyjęta
Wychodziłaś z domu twój kot patrzył przez okno na ciebie .Bardzo ci było żal ci go zostawiać ale no cóż musiałaś.Szłaś spokojnie do laboratorium.Myślałaś o swoim starterze.Niedaleko bawiły się Eevee i glemeow.Po paru minutach doszłaś do laboratorium.Zauważyłaś że w stronę laboratorium idzie jakiś chłopak.Był wysoki i przystojny,miał niebieskie oczy i czarne włosy.
- Kurde, człowiek. - szybko narzuciłam kaptur na głowę tak że nie było widać uszu. Wystawały tylko kosmyki niebieskich włosów.
Szłam dość szybko do laboratorium. Gdy już doszłam, popatrzyłam się na budynek i powoli weszłam.
Zakręciłam na korytarzu i weszłam do gabinetu.
- Bry, profesorze. - skinęłam głową i weszłam bliżej. Rozejrzałam się.
-Witaj Fujimoto.Przyszłaś po startera tak?
- Tak. Przyszłam po startera. - kolejny raz skinęłam głową i rozejrzałam się za tym chłopakiem.
Po chwili zaczęłam grzebać w kieszeni i wyjęłam komórkę aby sprawdzić która godzina.
Chłopak wszedł do laboratorium popatrzył na ciebie i podszedł do Profesora.
-Witam poproszę startera typu mrocznego.powiedział do Profesora.
-Oczywiście został mi tylko Purrloin z mrocznych pokemonów.
-Niech będzie.powiedział i wziął od profesora pokeball i wyszedł.
-0A ty jakiego typu chcesz pokemona??
- Normalnego. - odpowiedziałam i popatrzyłam na chłopaka.
Miałam nadzieję że go dogonię więc starałąm się mówić szybko.
-Hmm z normalnych pokemonów mam Eevee,Buneary i Skitty.
- Hmmmm.... Moim wyborem będzie.... Skitty. - powiedziałąm. Wzięłam wszystko to co profesor miał mi dać i wybiegłam próbując dogonić chłopaka.
Chłopaka nie było nigdzie, jakby rozpłynął się w powietrzu.
Lecz nie zważając na to zaczęłaś przetrząsać okoliczne krzaki.
Chłopaka nigdzie nie było, ale zauważyłaś cień jakby Pokemona.
To nie mógł być Pokemon wyglądał jak drzewo.
- Uhm. PRzecież jest pokemon drzewo. - powiedziałam po cichu i się odwróciłam.
Przed tobą stał chłopak, którego szukałaś.
-Cześć jestem Joe
Wyciągnął do ciebie rękę.
- Cześć..... - zawahałam się. - A ja, jestem Fujimoto.
Spojrzałam na mojego towarzysza.
- To jest Skitty.
Skitty biegała wokół was.Czasami popychała cię abyś stanęła bliżej chłopaka.
-Słodkiego masz pokemona-powiedział-Ja też lubię koty.
- Fajnie. Jakiego masz startera. - odgarnęłam włosy tak że niechcący spadł mi kaptur a chłopak mógł zobaczyć kocie uszy.
-Ty też masz kocie uszy?zapytał
- Tak. - powiedziałam. Ty też? On też ma? Ale szwank.
-Nie moja mama miała.Ale niedawno umarła.Mam po niej kły.powiedział
- Aha. - wyszczerzyłam swoje kiełki.
On też się uśmiechnął.
- Wiesz może czy gdzieś jest tu sklep z kamieniami do ewolucji? - zapytałam.
-Tak jest niedaleko.Zaprowadzić cię?zapytał
- Było by super. - uśmiechnęłam się i wzięłam Skitty na ręce.
Chłopak wziął cię za rękę i zaprowadził do małego sklepu z kamieniami ewolucyjnymi .Kiedy doszliście powiedział
-To tutaj.To ja już idę do zobaczenia-powiedział a tobie było żal go nie zatrzymać.Skitty wyskoczyła z twoich objęć i pobiegła do chłopaka.Ciągnie go za nogawkę do ciebie.
- Skitty! - powiedziałam. - Puść go.
Żal mi to było mówić, ale no cóż trzeba było zachować kulturę.
Skitty przestała i wróciła do ciebie z podkulonym ogonkiem.Wygląda na smutną.
-Chciała pomóc.wyjaśniła.
- Wiem, ale tak nie ładnie. - pogłaskałam ją i popatrzyłam zawstydzona na chłopaka.
Skitty wskoczyła ci na ręce.Gdy spojrzałaś na chłopaka zauważyłaś że chłopak na ciebie patrzy szybko się odwrócił i poszedł w inną stronę.
Już otworzyłam buzię żeby coś powiedzieć ale rozmyśliłam się i weszłam do sklepu w poszukiwaniu Moon Stone.
Weszłaś do sklepu.Skitty znalazła ten kamień pobiegła do niego już chciała go dotknąć ale sprzedawca ją zatrzymał.
Niech Pani uważa na tą Skitty jeżeli Pani nie chcę aby szybko ewoluowała.powiedział i oddał ci Skitty.
- Dziękuję. Ile kosztuje Moon Stone? - zapytałam i wzięłam Skitty na ręce.
-300 poke dolarów .odpowiedział i wziął do ręki Moon Stone.
- Więc poproszę. - położyłam pieniądze na ladę i wzięłam kamień po czym schowałam go do torby.
Sprzedawca dał ci kamień Skitty wyciągnęła się aby go wsiąść.Niestety złapała i ewoluowała w piękną Delcaty poznała nowe ataki zamieć i asystę.
- Oh, świetnie. I tak miałam ci go dać. - wyszłam. - Jestem z ciebie dumna.
-Ale ja chciałam dłużej zostać Skitty.
- To czemu dotykałaś kamienia? - zapytałam.
-Nie wiedziałam że tak to się skończy.odpowiedziała smutno.
- Nie szkodzi. - powiedziałam i przytuliłam ją. - Są też plusy. Jesteś piękna i silna.
Uśmiechnęła się i cię polizała po twarzy.Wskoczyła ci na ręcę.
- Trzeba go dogonić. - zaśmiałam się i zaczęłam szukać wzrokiem chłopaka.
Twój pok był tak ciężki że upadłaś.Twój starter pomógł ci wstać.
-Dobrze chodźmy go znaleźć.
Wzięłam ją na ręce i wsadziłam do torby. Zaczęłam biec szukając go.
Ponownie nigdzie go nie było, ale za to zauważyłaś Ekansa.
Posykiwał na ciebie, widocznie nie lubił obecności kotów.
- Uciekaj. - syknęła do niego i wyszczerzyła kły odstraszająco.
(delcatty ???)
Ekans nie przestraszył się, ale jego zaciętość do walki cały czas rosła.
Zaczął wić się co oznaczało, że chciał walczyć.
Shadow, dałam jej kamień ewolucji i jest Delcatty
_______________________________
- Niech będzie, Delcatty, do boju! - powiedziałam otwierając torbę w której była. Syknęłam jeszcze raz i dałąm mu pierwszy ruch.
Delcatyy wyskoczyła z torby.Stoi spokojnie.Ekans atakuje szybkim atakiem
- Delcatty, użyj zamieci, a potem akcji.
Ekans uniknął wszystkich ataków twojego poka ale zamiast atakować Delcatty zaatakował ciebie.Oberwałaś prosto w brzuch.Bardzo silny był Ekans zaatakował cię tak mocno że z ust poleciała ci krew.
Straciłam dużo krwi, no to przegiął.
- Delcatty akcja, a potem blef i zamieć!
Zauważyłaś jakiegoś Purrloin .Zaatakował Ekansa a on padł.Nagle ktoś do ciebie podchodzi i pyta si,ę czy nic ci nie jest.Nagle zemdlałaś budzisz się w szpitalu.
Otwieram oczy. Rozglądam się.
- Gdzie ja jestem? - zamknęłam oczy.
Zauważyłaś Joe (chyba tak miał na imię ten chłopak) i Delcatty.
-Jesteś w szpitalu.powiedział
Podniosłam głowę.
- Aha - ponownie opadła mi na poduszkę. - Co mi się stało?
-Ekans był bardzo silny zaatakował cię.Delcatty po mnie pobiegła wygrałem z Ekansem i zaniosłem cię tutaj.
- Aha. Dziękuję - uśmiechnęłam się i powoli wstałam. - Delcatty, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła...
-Leż.powiedział Joe i przytrzymał cię.Delcatty wskoczyła na twoje łóżko i położyła się obok ciebie.
-Nie ma za co.Muszę o ciebie dbać.powiedziała
Położyłam się spowrotem i przytuliłam Delcaty.
- Ile tu jeszcze będę leżała? - zapytałam.
-Przynajmniej 2 dni.Straciłaś sporo krwi.powiedział Joe.Delcatty polizała cię
Uśmiechnęłam ci.
- Nie wiem jak mam ci dziękować, mogłam umrzeć. - popatrzyłam na niego z sympatią
-Nie ma za co.powiedział i uśmiechnął się-Najważniejsze że zdrowa jesteś.
Uśmiechnęłam się i po chwili zamknęłam oczy.
- "Może coś z tego będzie..." - pomyślałam i zasnęłam.
Zasnęłaś.Obudziłaś się następnego dnia.Delcatty śpi obok ciebie,Joe wszedł.
-O cześć widzę że już wstałaś.pójdę po śniadanie.powiedział i wyszedł.
- Dziękuję. - przymknęłam na chwilę oczy i poczekałam na Joe.
Po chwili Joe przyszedł z tacą.
Spojrzałam na tacę. Po chwili zbierało mi się na mdłości. Nie z powody jedzenia tylko właśnie z braku. Długo nie jadłam. Przełknęłam ślinę.
-Jedz.powiedział.Na tacy były bułki z masłem szklanka z lekiem i karma la Delcatty.
-Karma jest dla Delcatty.powiedział
- Zauważyłam. - uśmiechnęłam się i podałam ją dla kotka.
Wzięłam się za swoje śniadanie.
- Było pyszne. - powiedziałam gdy już skończyłam.
Pokemon ze smakiem zjadł karmę z miski.Delcatty też smakowało.
-Cieszę się.powiedział Joe i wziął tace i wyszedł.
- Nie chcę tu siedzieć - powiedziałam i wstałam. - Dobrze się czuję.
-Nie.Musisz tu zostać.powiedział.
- Ehh.... - położyłam się. - Ale, ja nie mogę...
-Możesz możesz.powiedzial-Zostanę z tobą.Będzie ci rażniej.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - W mojej torbie mam książkę, Delcatty przyniesiesz mi?
Pokemon zgodził się i poszedł do twojej torby wyjął z jej książke i podał ci.
- Dziękuję. - głasnęłam ją i otworzyłam książkę.
Pokemon wskoczył na łóżko a ty czytasz.
Czytam, przeczytałam 2 rozdziały i odłożyłam książkę.
Delcatty tuli się do ciebie.
Przytulam ją i daję jej buziaka :P
(Blefu może użyć tylko na początku walki, jak coś)
(i jeszcze jedno, ledyba nie jest typu trawa tylko robak i lot http://www.pokemony.com/pokemon-28-Typy-Pokemon stąd biorę te obrazki)
(a i Delcatty dostaje 2 levele)
Do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry, będzie pani musiała poleżeć do wieczora, ponieważ mocno panią potraktował ten Ekans
-Twoja Delcatty jest silna, po tym jak powaliła Ekans'a, wyjęła Pokeball i złapała go
(Shadi, wiem ale ja to robiłam na szybko a potem zapomniałam, i dzięki ; ])
- Naprawdę? - popatrzyłam na mojego pokemona. - Nie wiem co by się stało gdyby nie ona i Joe.
(a skąd ty masz skan delcatty jak ja ci skitty nie dawałem??? twoja skitty powinna znać tylko Blef, Warczenie, Machanie Ogonrm i Akcje, a powiedzmy po ewolucji nauczyła się Śpiewu)
Delcatty podrapała się za głową.
-To nic wielkiego
- Tak jasne. - zaśmiałam się.
-Odpocznij, a dziś wieczorem wyjdziesz ze szpitala.
Lekarz wyszedł z sali, a Delcatty położyła się.